licznik

Nie szukaj sacrum w sklepie


Nie szukaj go także w reklamach…

Wszystkich Świętych minęło i oto w telewizji i w radiu widać i słychać już reklamy z dzwoneczkami i śniegiem i Mikołajem i choinką. Na Wszystkich Świętych musieliśmy jeszcze poczekać kilka tygodni a na półkach sklepowych były już lampeczki i bombki, i aniołki, i Mikołaje, i choinki, i gwiazdeczki. No i się zaczęło biadolenie, że za wcześnie, że jeszcze Adwentu nie ma, że to, że tamto… Czy zabawki na plażę na półkach rażą nasze oczy w lutym? Albo łyżwy sprzedawane w sierpniu? Nie. Ale bombki jesienią już tak. Dlaczego?


Pomijając inne argumenty chciałbym tutaj pochylić się nad jednym, w moim środowisku często powtarzanym. Dlaczego ozdób ma nie być tak wcześnie? „Bo przecież Adwentu jeszcze nie ma. Jak mamy przeżywać Adwent skoro Boże Narodzenie w sklepie jest już we wrześniu!” Normalnie szok!

Po pierwsze – czy jak będzie już Adwent to ozdoby w sklepach będą mniej razić, wtedy to chyba jeszcze bardziej powinny przeszkadzać w jego przeżywaniu…

Po drugie – dlaczego taki asortyment jest już w sklepach? Bo to już kupujemy. Nie kupujmy bombek i choinek tak wcześnie to za kilka lat tak szybko tego nie będzie.

No i tu dochodzę do tego co dla mnie jest istotne. Potrzebujemy sacrum w życiu. Tacy już jesteśmy. Szukamy sensu świętowania i razi nas to, że święta są wcześniej – takie to nienaturalne. Niezgodne z naszą naturą. Ale to tylko sklep. To tylko telewizor. To tylko radio. Nie szukajmy sacrum w sklepie. Nie szukajmy sacrum w telewizorze. Nie szukajmy sacrum w radiu. Ani sklep, ani telewizor, ani radio nie są naszym naturalnym środowiskiem życia. Zróbmy odpowiednie przygotowanie do świąt tam, gdzie żyjemy. A wtedy świętowanie będzie naturalnie piękne.

A sklepom, telewizji czy radiu zostawmy to co potrafią robić najlepiej – komercję. I nie szukajmy tam sacrum.

Krótka apologia 25 grudnia

Czy Jezus mógł urodzić się 25 grudnia? Odpowiedź brzmi – tak, mógł. I bardzo prawdopodobne, że właśnie tak było.

Są argumenty za i przeciw. Mnie przekonują bardzo argumenty za 25 grudnia, które krótko chciałbym przybliżyć.

Bardzo często można spotkać się z poglądem, że Boże Narodzenie zostało wprowadzone (w IV wieku) aby „ochrzcić” inne pogańskie święta.

Jednym takim świętem były Saturnalia. Było to bardzo popularne pogańskie święto, dlatego Kościół wprowadził swoje Boże Narodzenie.

Saturnalia obchodziło się w przesilenie zimowe 22 grudnia) a samo świętowanie rozpoczynało się już 17 i przedłużało do 23 grudnia. Zatem gdzie tu 25 grudnia?

Innym świętem pogańskim obchodzonym w drugiej połowie grudnia było święto "Natalis Solis Invicti" (Narodziny Niepokonanego Słońca). I według tej opinii to właśnie to święto było zastępowane przez nasze Narodzenie Pańskie. Ale i ta teza musi upaść, bowiem kult Niepokonanego Słońca wprowadzono do Rzymu dopiero w 274 r n.e.! I nie ma historycznych zapisów na obchody „Sol Invictus” 25 grudnia przed 354 rokiem (rokiem kiedy po raz pierwszy obchodzono Boże Narodzenie).

Okazuje się nawet, że to nie Boże Narodzenie miało „schrystianizować” kult Słońca, ale odwrotnie. Wprowadzenie przez władze Rzymu „Natalis Solis” miało „spoganizować” obchodzone już Boże Narodzenie!

Przeciwnicy wyznaczenia Bożego Narodzenia 25 grudnia podpierają się także argumentami biblijnymi. W opisie Narodzenia Pańskiego u św. Łukasza (Łk 2,1-) czytamy o pasterzach pasących swoje trzody w pobliżu Betlejem. Skoro tak było, to nie mogła to być zima.

Niestety ten argument jest też chybiony. Betlejem ma 31,7 stopni szerokości geograficznej północnej, dlatego choć śnieg czasem się zdarza, to jest to raczej anomalia niż reguła. Nawet europejskie kraje śródziemnomorskie mają grudniowy klimat raczej łagodny a Betlejem nie bardziej na południe. Zatem owce w grudniu? Owszem tak.

spotkanie Maryi i Elżbiety

Ale to na razie argumenty negatywne i można pokusić się o pozytywne wyznaczenie daty narodzenia Jezusa.

Ze wspomnianej ewangelii wg św. Łukasza wiemy, że starszym kuzynem Jezusa był Jan Chrzciciel. Łukasz opisuje okoliczności narodzin Poprzednika Pańskiego i wyznaczając posługę Zachariasza w świątyni można policzyć, że młodszy o ok. pół roku Jezus rodził się pod koniec grudnia. Św. Łukasz podaje, że Zachariasz służył w "oddziale Abiasza" (Łk 1,5), zapisany w Piśmie Świętym jako ósmy wśród dwudziestu czterech kapłańskich (zob. Neh 12). Badania archeologiczne dowodzą, pierwszy kapłański oddział Jojariba był na służbie podczas zniszczenia Jerozolimy w 9 dniu żydowskiego miesiąca Aw. Tak więc kapłański kurs Jojariba był na służbie podczas drugiego tygodnia Aw. Oznacza to, że bez wątpienia, kapłański kurs Abiasza (i Zachariasza) służył w drugim tygodniu żydowskiego miesiąca Tiszri. W naszym kalendarzu Dzień Pojednania na 10. Tishri wypada między 22 września a 8 października.



Zachariasz i Elżbieta poczęli Jana Chrzciciela natychmiast po tym, jak Zachariasz skończył swoją posługę w świątyni. Oznacza to, że św. Jan Chrzciciel począł się prawdopodobnie pod koniec września, co doprowadziło do narodzin Jana pod koniec czerwca, potwierdzając celebrację Kościoła katolickiego Narodzenia Świętego Jana Chrzciciela 24 czerwca.

Kolejne biblijno-historyczne wyliczenia nie pozostawiają złudzeń. Łukaszowy opis Zwiastowania przekazuje nam słowa anioła Gabriela, który wspomina o Elżbiecie, która jest w szóstym miesiącu ciąży z Janem Chrzcicielem. Oznacza to, że Jan Chrzciciel był o sześć miesięcy starszy od naszego Pana Jezusa Chrystusa (Łk 1, 24-27, 36). Dodaj sześć miesięcy do 24 czerwca i objawia się w dniach 24-25 grudnia jako urodziny Chrystusa. Odejmij dziewięć miesięcy od 25 grudnia i okazuje się, że zwiastowanie to 25 marca. Wszystkie daty liturgicznie pasują idealnie.

Tak więc, jeśli Jan Chrzciciel został poczęty wkrótce po Żydowskim Dniu Pojednania, tradycyjne daty katolickie są zasadniczo poprawne. Narodziny Chrystusa miały miejsce około 25 grudnia.

Prezenty…

To dla niektórych najważniejszy aspekt świąt. Oczywiście tak nie jest, ale nie zmienia to faktu, że jest to jeden z ważniejszych elementów świętowania – każdego świętowani. Także świętowania Bożego Narodzenia.

Najczęściej obdarowujemy się w wieczór Wigilii, ale czasem moment ten jest przesunięty na bożonarodzeniowy poranek a w niektórych krajach (np. Hiszpania) na 6 stycznia.

Tradycja dawania prezentów jest mocno związana ze świętym biskupem Miry – Mikołajem. Według relacji historycznych św. Mikołaj pochodził z bogatej rodziny, a po śmierci rodziców został jedynym spadkobiercą majątku. Uważał jednak, że czerpanie korzyści z pieniędzy, nie wpisuje się w chrześcijańskie miłosierdzie, jeżeli nie staje się źródłem pomocy dla ubogich i potrzebujących. Dlatego nocami opuszczał swój dom, aby niezauważony, ofiarowywać chorym i bezdomnych środki niezbędne do codziennego funkcjonowania. Za swoje uczynki nie oczekiwał nagrody – przeciwnie, starał się, aby jako darczyńca zawsze pozostać anonimowy.

W Polsce tradycja wręczania prezentów z okazji świąt Bożego Narodzenia znana jest dokładnie od XIX w., niezależnie od opowieści o biskupie Mikołaju. Coś jednak wydaje mi się, że i wcześniej nie mogło być inaczej. I choć prezenty się zmieniały, to idea dzielenia się radością w ten sposób była powszechna.

W niektórych regionach naszego kraju (np. na Warmii i Mazurach), po zakończeniu kolacji wigilijnej, dzieci ustawiały pod choinką duży talerz i dopiero w pierwszy dzień świąt Bożego Narodzenia cieszyły się z otrzymanych prezentów. Upominki zasadniczo różniły się od współczesnych propozycji. Najmłodsi odnajdowali pod świątecznym drzewkiem głównie domowe słodycze (m.in. pierniki, ciastka marcepanowe), a także owoce i orzechy. Popularne były również zabawki wykonane z drewna, ubrania uszyte na drutach lub lalki.

Współcześnie i również w tym roku gorączka zakupowa rozpoczęła się kilka tygodni temu i dlatego zapominamy o wartościach, które powinny nam towarzyszyć w tym wyjątkowym okresie. Tymczasem, jeszcze kilkadziesiąt lat temu prezenty, którymi obdarowywali się domownicy i przyjaciele, były wykonywane samodzielnie i stanowiły jedynie symbol naszej miłości wobec najbliższych oraz miły dodatek do świąt Bożego Narodzenia. Dla naszych przodków najważniejszym podarunkiem było, i powinno być również dla nas, przyjście na świat Jezusa, który jest centrum tego wyjątkowego czasu. Obdarowywanie najbliższych prezentami to piękna tradycja, którą warto pielęgnować. Pamiętajmy jednak, że święta Bożego Narodzenia to przyjście na świat Chrystusa! I może warto pomyśleć w tym roku jaki prezent Jemu przygotować na Narodziny…

Mikołaj od wilków

Wystraszyliście się? Ja tak. Zdecydowanie takiego Świętego Mikołaja nie chciałbym spotkać. Na wizerunek trafiłem podczas moich internetowych poszukiwań łączenia dzisiejszego patrona z wilkami. Wczoraj (!) dowiedziałem się, że i z nimi ma on wiele wspólnego. Najczęściej jest to wstawiennictwo wobec zagrożenia przed wilkami. Po prostu ochrania Mikołaj dobytek przed tymi drapieżnikami, ale co ciekawsze... dba też o same wilki, aby i im w czasie zimy głód nie doskwierał. Jak tu Go nie kochać, skoro nawet dzikie zwierzęta mają swoją opiekę!
Wiele tekstów, modlitw, tradycji ale i zwyczajów lokalnych pobożności ludowej nawiązują do wilczego towarzystwa Świętego Mikołaja. Ora pro nobis!

Świętuję Adwent!

Świętuję Adwent. Na prawdę! Chodzę na roraty, mam w domu wieniec adwentowy a dzieci mają też adwentowe kalendarze. Nie jest tak, że jak piszę cały rok o Bożym Narodzeniu to nie pamiętam o Adwencie. Adwent musi być. I jest. Niestety zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi Adwent przeżywa już świątecznie - bożonarodzeniowo. Nie wylewam jednak dziecka z kąpielą…

Wiemy doskonale, że poniżej 20% z nas przyznaje się do głębokiej wiary a obowiązek niedzielnej mszy świętej spełnia ok 1/3 katolików w Polsce. Natomiast święta Bożego Narodzenia obchodzi ponad 95% z nas.



I dlatego warto czasem pokazywać innym na czym polega Adwent. Ale… Nie na siłę. Daleki jestem od zwracania uwagi na każdym kroku: “źle przeżywasz Adwent!”, “nie śpiewaj kolęd - jeszcze nie czas!”, “już masz choinkę?”... jeśli ktoś przeżywa święta Bożego Narodzenia przez Adwent, bo inaczej nie umie, to znaczy że dużo pracy przed nami. Ale zacząć trzeba budować na tym, co ten ktoś już zna. Dlatego budujmy na adwentowym świętowaniu Bożego Narodzenia a potem pokazujmy, że jest inny aspekt. Kiedy? Nie wiem dokładnie. Ale na pewno wtedy, gdy ten ktoś zapyta. Dlaczego jeszcze nie śpiewam kolęd? Dlaczego jeszcze nie mam choinki? Dlaczego masz cztery świece na stole? Dlaczego nie zapaliłeś wszystkich?... to jest dopiero powód do rozmowy o pięknie Adwentu. Wiem, że na kolędy w kościołach przyjdzie czas, ale wtedy niestety kolędy milkną już w rozgłośniach, w sklepach i w telewizji. Korzystajmy już teraz na tym, co oferuje nam popkultura, bo na tym Bóg przez nas też może zbudować dużo dobrego.

Wybuch dobra!


W tym roku postanowiłem wykorzystać moją bożonarodzeniową pasję w jeszcze lepszy sposób.

Boże Narodzenie wyzwala w ludziach wielki potencjał dobra. Chcemy pomagać, bo takie są święta. Szczególnie jest nam na sercu bliska sprawa osób biednych, dzieci… I bardzo dobrze, bo święta takie są. Święta pokazują Jezusa biednego, który nigdzie nie miał miejsca i musiał znaleźć je wśród zwierząt. Dzięki temu jest bliski wszystkim. Tym bogatym, ale głównie tym biednym. Bo biedni pasterze przyszli do niego jako pierwsi.

Można wybrać sobie spośród wielu, wielu akcji charytatywnych pomagających biednym ludziom. Chciałbym w tym miejscu zebrać ich jak najwięcej! Chciałbym w tym miejscu zebrać możliwie jak najwięcej różnych przedświątecznych akcji charytatywnych! Zapraszam wszystkich do współpracy – podsyłajcie! Ogólnopolskie jak i najbardziej lokalne.

Po co to?


Czasami zastanawiam się, dlaczego piszę różne rzeczy na tę stronę. Różne śmieszki, zdjęcia i filmiki są domeną mojego profilu na Facebooku, ale dlaczego strona „Święta cały rok”? Czy można świętować cały rok? W lipcu, w sierpniu? Czy to w ogóle uchodzi, aby Boże Narodzenie obchodzić przez cały rok? Mamy przecież inne święta!

Czasem wydaje mi się że Boże Narodzenie znajduje mnie a nie ja szukam Bożego Narodzenia w ciągu roku. Będąc w różnych miejscach, to zobaczę że ktoś ma jeszcze ozdoby świąteczne w oknie, to zobaczę że ktoś włącza sobie kolędę albo śpiewa albo gdzieś słyszę czy widzę nawiązanie do świąt Bożego Narodzenia. Wtedy się zastanawiam, czy rzeczywiście Boże Narodzenie można świętować cały rok?

Oczywiście nie chodzi mi o to, aby choinka stała w pokoju w lipcu. Nie chodzi mi o to, aby kolędy śpiewać w marcu. (Chociaż czasami rzeczywiście kolędy śpiewałem w sierpniu, ale o tym innym razem). Chodzi mi bardziej o to, aby wewnętrznie być tak nastawionym do świata i do ludzi jakby były święta codziennie!

Wyobraźmy sobie – przypomnijmy sobie, jak zachowujemy się w Wigilię Bożego Narodzenia. Uśmiechamy się do każdego, aby się tylko nie pokłócić (!) Nawet sąsiadowi powiemy coś dobrego! Będziemy składać wszystkim dookoła najlepsze życzenia. A co potem? Wytrzymamy może do Wigilii wieczora, może do Bożego Narodzenia… No a potem już drugie święto i to znienawidzone przeze mnie „święta, święta i po świętach”. Dlaczego nie możemy wytrzymać dłużej? Zaczynajmy kolejny dzień z takim nastawieniem jakby była Wigilia! Wtedy może się okazać, że rzeczywiście będą święta cały rok!

Ktoś może powiedzieć to jest sztuczne. Owszem, na początku jest to sztuczne. Na marginesie powiem, że bardzo często spotykam się z takimi postawami: „ nie lubię świąt, bo przez cały rok drę z kimś koty, a teraz muszę usiąść przy jednym stole i się uśmiechać i łamać opłatkiem…” że to jest sztuczne. Jasne – na początku może to być sztuczne, ale jeżeli jeden dzień się zmusimy, drugi… to po miesiącu czy po pół roku będzie to nasze naturalne zachowanie. Gdy będziemy się mile, świątecznie, wigilijne odnosić do innych, wtedy gdy przyjdą święta – te prawdziwe, w grudniu – i nie będziemy zachowywać się sztucznie tylko naturalnie. Święta będą cały rok.

Kolędy patriotyczne

Wiem, wiem… Pan Jezus wcale nie leżał w grocie pod Giewontem i górale wcale nie grali mu „Oj, Maluśki…” Ale ciekawą ciekawostką dla ciekawskich jest fakt, że to w Polsce powstało najwięcej utworów śpiewanych w okresie Bożego Narodzenia nawiązujących do historii danego narodu. Tradycyjnie zwykło się je nazywać "patriotycznymi" właśnie. Myślę, że tak szczególna okazja jak stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości, jest dobrą sposobnością, aby coś o nich napisać.


Najstarsza zachowana do dzisiaj polska kolęda pochodzi z 1424 r. Zaczyna się ona od słów „Zdrów bądź, Królu Anielski”. Jednak to dopiero wiek XVII i XVII przyniósł kolędom wzrost popularności. Wśród twórców pieśni bożonarodzeniowych są wielkie nazwiska kultury polskiej. Wspomnijmy choćby Piotra Skargę, któremu przypisuje się autorstwo kolędy „W żłobie leży”. Została ona napisana do melodii poloneza koronacyjnego króla Władysława IV.



Inną bardzo popularną kolędę „Bóg się rodzi” napisał (co każdy uczeń już w szkole wie) Franciszek Karpiński. Muzyka tej kolędy to oczywiści nasz narodowy taniec – polonez.

Narodowe – polskie cechy treści kolędy zaczęły nabierać w XVII wieku. Najpierw pojawiały się (głównie w pastorałkach) polskie imiona (Wojtek, Staszek, Jasiek, Kuba czy Józek). Pojawiała się także swojska "szopa". Pastorałki nawet umiejscawiały wydarzenia Nocy na rodzimych terenach! Niektórzy historycy podkreślają ponadto, że to właśnie w naszych kolędach pojawił się niespotykany nigdzie indziej rodzaj poufałości wobec sacrum Tej Nocy. Jezus jest „maluśki jako rękawicka”, „piękniuchny jak Aniołeczek”, jego Matka nazywana jest „Matulką” albo „Matusieńką”. Człowiek lubi rzeczy znane, które kojarzą mu się z przyjemnością, ciepłem, radością, śmiechem – a przecież takie są właśnie święta Bożego Narodzenia, których klimat opisuje polska kolęda.

W kolejnych etapach twórczości bożonarodzeniowej widać już było echo zaborów i walk o niepodległość. Boże Narodzenie wiązano z nadzieją na odzyskanie wolności. Kolędami można opowiedzieć historię Polski od powstania listopadowego aż do naszych czasów. Są kolędy związane z okresem między powstaniami, z powstaniem styczniowym, z 1918 r., np. „Przybieżeli do Betlejem żołnierze”; są kolędy związane z 1939 r., np. „Kolęda warszawska” z tekstem Stanisława Balińskiego:

czy patriotyczne wersje kolęd z okresu okupacji, jak „Lulajże, Jezuniu, na polskiej ziemi”. Potem wspomnieć można kolędy okresu stanu wojennego. Flagową kompozycją jest tu „Kolęda internowanych” autorstwa Macieja Zembatego.
Czasem dodawano zwrotki związane z konkretnymi wydarzeniami. Np. w związku ze stanem wojennym:


Wcześniej jeszcze powstała kolęda znana dziś „Nie było miejsca dla Ciebie” z czasów drugiej wojny światowej. Większość kolęd patriotycznych, podobnie jak pieśni patriotyczne, wojskowe czy powstańcze, rodziła się wśród poetów amatorów: żołnierzy, więźniów lub powstańców.

Dzisiaj jednak szeroko chciałbym przybliżyć te utwory, które powstały w czasie, w którym Polscy walczyli i tęsknili za wolną Ojczyzną.
Jedną z pierwszych polskich kolęd patriotycznych tamtego okresu, które zachowały się do naszych czasów, jest „Hymn do Boga” z roku 1830. Była to pieśń śpiewana na melodię „Bóg się rodzi”. Fundamentalne dla tekstu tej kolędy było jednak przede wszystkim doświadczenie powstania listopadowego, z którym wielu Polaków wiązało rzeczywiste nadzieje na odbudowę suwerennego państwa.

Twórco Świata!
przed Twym tronem,
Lud polski – z pokorą staje
I z czołem w ziemię schylonym
Hołd Ci winny z czcią oddaje.
Kieruj małymi siłami
Lub złącz – z Przodków popiołami.(…)
Z miłym dziś wolności znakiem
Błagamy u Twego Tronu
By Polak był znów Polakiem
Od kolebki aż do zgonu
Chciej dopomóc Polskiej młodzi,
Jej Chłopicki dziś dowodzi!(...)
Nie pragniemy nic cudzego,
Tylko znowu mieć kraj cały,
Używać szczęścia prawego
I dawnej Polaka chwały,
Racz, nich zaszczytnie wawrzyny
Wieńczą Polskie prawe syny!


Następnym etapem jest czas Powstania Styczniowego. Tutaj warto wspomnieć tekst „Pan z nieba”, gdzie śpiewano: 

Przez Twe narodzenie, Jezu, drogi Panie,

Dajże całej Polsce świetne zmartwychwstanie.

Zwaśnionych braci

Połącz jednością,

A nas obdaruj

Świętą wolnością.
O, dajże nam Panie
Niech Polska powstanie! 

Utwory na Boże Narodzenie poruszały też sprawy społeczne i socjalne. W tekstach przemycano wręcz treści ustrojowe i nieodległe od marksistowskiej Międzynarodówki, jak na przykład w „Hej kolęda, kolęda!”:



(…) Żyd, Francuz czy Anglik, Włoch Turek czy Niemiec

Każdy człowiek brat nasz – żaden cudzoziemiec.

Wszyscy się kochajmy,
Ręce sobie dajmy
–Hej kolęda, kolęda!(…)
A gdy się tak wszyscy za jedno zbratamy,
Wrogów naszych wspólnych wtenczas pokonamy
I sami na ziemi
Raj sobie stworzymy 

–Hej kolęda, kolęda!


Podobne przejęcie miało miejsce w przypadku „Kolędy robotniczej”, śpiewanej na melodię „Wśród nocnej ciszy”:
Tylko klasowa walka pozwoli
Wyjść nam z odwiecznej naszej niedoli
I na karku smoka tego,
Który ssie krew bezbronnego,
Postawić nogę!

Swoją obecność w kolędach zaznaczyły również Legiony Polskie. Wielu mniej lub bardziej utalentowanych ludzi pisało utwory, w których przedstawiali swoją wizję. Powstały zatem „Kolęda o legionistach, przybieżeli od patroli”, „Kolęda żołnierska”, dwie zmienione wersje „Wśród nocnej ciszy” oraz również dwie „Kolędy legionów”. Oczywiście głównym tematem większości z nich była wolna Polska oraz walka z carską Rosją, tak jak na przykład w „Kolędzie ludu polskiego na tułaczce”:

A w ojczyźnie gmina z gminą
Niechże będą połączone.„Bóg się rodzi”, wiec przeminąN
asze troski, łzy rojone.
Na tułaczce, wielki Boże,
Uczyń jako Twoje rosy,
Co moc leją chlebną w zboże,
Niech nas krzepią w przyszłe losy,
Niech nam dają siłę trwania,
Z której życie się wyłania.

Późniejsze polskie losy miały oczywiście także swoje odzwierciedlenie w kolędach. Zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości ksiądz ukrywający się pod inicjałami J. R. napisał „Radość Polaka w święto Bożego Narodzenia”:

Dzięki, Dzięki Ci, o Boże

Za ojczyznę uwolnioną.

Któż Ci hołdy złożyć może

Za tę łaskę wyświadczoną. 


Także w dalszej historii Polski nie brakowało rozmaitych, prawdziwie dramatycznych wydarzeń. W roku 1920 na Warmii zorganizowany został plebiscyt decydujący o przynależności państwowej tych ziem. Zimą na przełomie 1919/1920 w polskich domach śpiewano zmodyfikowaną wersję „Wśród nocnej ciszy”:

Wśród nocnej ciszy, głos się rozchodzi
Wstańcie Polacy, Grenzschutz nadchodzi
Zabierzcie kosy, widły
Bo nam Niemce bardzo zbrzydły
Niech żyje Polska!

… a także pieśń „Radość Polaka w święta Bożego Narodzenia 1918 roku”:
(…) Boże, Boże nieskończony

Na Polskę zlewaj swe łaski

Pobłogosław wszystkie trzy strony

Niech ogląda Niebios Łaski 

Jednak nie tylko wydarzenia polityczne stawały się inspiracją kolęd. Również posunięcia ekonomiczne miewały swoje odzwierciedlenie w tych pieśniach. Przykładem takiego utworu jest „Kolęda na czasie” z 1926 roku, śpiewana na melodię „Wśród nocnej ciszy”:

Dziś w wolnej Polsce słychać wołanie:
„Wróćcie pieniądze, w bankach składane,
Czem prędzej się pośpieszajcie,
Ludziom pieniądze oddajcie
Zaoszczędzone. 

Kolęd, które można by nazwać patriotycznymi, można oczywiście znaleźć znacznie więcej. A i choćby na youtube.com jest ich sporo. Polak potrafi!

BONUS: Kto pamięta? "Chodźcie, chodźcie mnie was tutaj potrzeba!/ By nie weszli hitlerowcy do nieba!

Wyloguj się na Święta

Kilka lat temu miałem nawet fanpage o powyższym tytule. Chodzi o to, by na ten czas nie zaglądać, nie logować się, nie lajkować i nie komentować.

Czasem sam sobie się dziwię, że pisząc blog o świętach na sam czas świąt mam coraz mniej wpisów (wiem... w ciągu roku też nie ma ich zbyt wiele). Ale nie ma czasu! I to jest najpiękniejsze. Spotkania, kuchnia, praca, dzieci, jasełka (tak, tak... w domu też szykujemy)... proszę niniejszym wszystkich, aby wylogować się na święta. Spędźmy ten święty czas realnie - tak jak realne było Boże Narodzenie!

Był On mały, leżał w żłobie,
Wokół siano i zwierzęta.
Ale myślał już o tobie.
Czy ty o Nim dziś pamiętasz?

On nie myślał i choince,
O opłatku, Mikołaju
Ani nawet o muzyce
I kolędach w każdym kraju.

Nie chciał kolorowej bombki,
Ni aniołków w pięknych lokach
Co trzymają w rękach trąbki.
Myślał o nas, bo nas kocha.

Mimo, że leżał na sianie
I mimo żłobu twardego
Chciał w mym sercu mieć posłanie,
Chciał być w sercu już każdego

Miast prezenty Mu przynosić
I kolędy wykonywać
Każdy Go powinien prosić
O opiekę wypytywać.

A gdy każdy z nas zobaczy
Gdzie sens świąt ukryty jest
To świętować się nauczy,
Że w dodatkach też jest sens.

W gwiazdach, Mikołajach, świeczkach,
Pięknym drzewku tak pachnącym
Które całe jest w bombeczkach
I w pasterce o północy.

I moc życzeń też istotna.
Więc niech radość będzie w krąg,
Niech każdego szczęście spotka
Życzymy wesołych świąt!

Choinka i inne świecidełka

Powiem wprost - u mnie już stoi od kilku dni. Choć tradycja nakazuje, aby ubrana była w Wigilię, to u mnie stanęła tydzień wcześniej. I choć często tutaj piszę o tym, by szanować tradycję bez przesady i ortodoksji, to w tym przypadku będę u siebie w domu dążył do przywrócenia tradycji. Dlaczego? Wskazuje na to symbolika naszego drzewka. Zatem po kolei.

Choinka to drzewko, które zawsze zielone (nawet w zimie) symbolizuje nam życie. Nie jest to byle jakie życie, ale Życie. Z jednej strony Jezus, który przychodzi do ciemnego i zimnego od grzechu świata i przynosi nam Życie. Z drugiej strony drzewa rajskie. Jedno było Drzewem Życia, drugie stało się świadkiem upadku naszych pierwszych rodziców - Drzewo Poznania Dobra i Zła. I tu mamy miękkie lądowanie w Wigilii. Wszak 24 grudnia to dzień wspomnienia (w jęz. świeckim: imienin) Adama i Ewy. To oni przy tym drzewie zgrzeszyli i pewnie było dla nich jednym z ostatnich rajskich widoków. Zatem drzewo.

Gwiazda na szczycie. I błagam: nie szpic! Wprowadzę kiedyś katalog kar bożonarodzeniowych i będzie tam kara za umieszczanie szpica na choince! Gwiazda i basta. A ta oczywiście przypomina nam o Gwieździe Betlejemskiej. Inne gwiazdki i gwiazdeczki mają nam przypomnieć, że ten wyjątkowy zwrot w historii ludzkości miał miejsce w nocy. Cichej nocy…

Lampki i świeczki. Tu sprawa jest prosta. Wiadomo - światło rozświetla noc. A zarówno anielskie zastępy, Gwiazda Betlejemska a ponad wszystko Jezus, który został niedługo po swym narodzeniu nazwany przez Symeona “światłem na oświecenie” - tym właśnie jest.

Anioły. Symbolika i znaczenie takich ozdób jest jeszcze prostsza. Wystarczy poczytać opis narodzenia Jezusa i wszystko jasne! Było ich mnóstwo zastępów.

Bombki. W tym temacie spotkałem się z dwojakim tłumaczeniem symboliki tej ozdoby. Z jednej strony powrót do raju i rajskich drzew. Drzewo - choinka. Owoce - bombki. Wiadomo. Ale drugie tłumaczenie pokazuje wielość darów duchowych i łask, jakie w nas owocują dzięki przyjściu na świat Zbawiciela (i lśnią :).

Łańcuchy. Podobnie jak w przypadku bombek, poznałem dwa znaczenia symboliczne tej ozdoby. Pierwsze to symbol łańcuchów jakimi pęta nas grzech i z tych łańcuchów wyzwala nas Dzieciątko Boże. Drugie to łańcuch jak strumienie łask spływające na nas z góry wraz z przybyciem Jezusa. Kto co lubi.

Lameta. Z tą ozdobą miałem problem. Nazwa “włosy anielskie” niewiele mnie przekonywała do używania tej ozdoby i przez ostatnie lata nie ma jej na mojej choince. Kwestia gustu. Ale w ubiegłym roku na jednym kazaniu z udziałem dzieci, kaznodzieja opowiedział piękną bajkę, tłumaczącą znaczenie i symbolikę lamety. O tym później.

Bajka o znaczeniu lamety sprowokowała mnie do tego, by próbować szukać znaczenia ozdób i zwyczajów świątecznych. A jeśli ich nie ma - wymyślić. A wtedy wszystko nabiera znaczenia. Święta są po to, by w zwyczajnych i niezwyczajnych rzeczach i czynnościach odkrywać Małego Pana Jezusa.

Mały Drummer Boy

Moja ulubiona kolęda w języku angielskim "The Little Drummer Boy". Nie mogłem się powstrzymać i oto jest. Polska wersja. Dłuższa o jedną zwrotkę. Częstujcie się i kolędujcie!

 

Widziałem już Pierwszą Gwiazdkę

Chodzi oczywiście o film a raczej kreskówkę. Od razu, gdy zobaczyłem zwiastun to byłem pewien, że muszę to zobaczyć jeszcze przed świętami. Bałem się trochę, że zwiastuny w 2 minutach pokazują czasem tylko te najlepsze fragmenty a cała reszta 118 minut będzie do bani, ale niech tam! Bardziej mnie zastanawiało, co zrobić by bez podejrzeń pójść na kreskówkę. Na szczęście mam dzieci. Udało się!


Film pokazuje wydarzenia z początku naszej ery w Nazarecie, Jerozolimie no i oczywiście w Betlejem. No bo to “pierwsza” gwiazdka - chronologicznie. Film w przecudowny dla mnie sposób pokazuje znaną wszystkim Historię Narodzenia Jezusa z perspektywy osła i jego przyjaciela gołębia. W kreskówce przewija się jeszcze sporo zwierząt, które rozumieją się między sobą. Ludzie ich natomiast raczej słabo.

Przyznać trzeba, że film daleki jest w szczegółach od prawdy biblijnej, tradycji chrześcijańskiej a także faktów historycznych. Narodzenie Jezusa jest pokazane dokładnie jako początek naszej ery. Zwiastowanie w Nazarecie ma miejsce już po zachodzie słońca. Gwiazda Betlejemska pojawia się (i towarzyszy bohaterom) od samego początku filmu - czyli od Zwiastowania. Rzeź Niewiniątek to tak naprawdę poszukiwania brzemiennej Maryi już od Nazaretu i tak naprawdę wcale się nie dokonuje. Trzej Mędrcy ze Wschodu przybywają do Nowonarodzonego w Noc Narodzenia niemal razem z pasterzami...

Moimi zdaniem jedne uproszczenia wprowadzone w scenariuszu pomagają zrozumieć tę całą Historię młodemu widzowi, bo to głównie dla dzieci jest ten film. Z drugiej strony, dzieci same nie oglądają filmu w kinie, bo przychodzą z mamą, tatą, babcią… kimkolwiek innym i to może być przyczynek do pięknej rozmowy o tej wspaniałej Historii. Nieścisłości i braki wcale mi nie przeszkadzają.

Najpiękniejsze w tej fabule jest to, że wiele razy pokazana jest siła modlitwy i to, że cała ta Historia (Historia Zbawienia, ale i każda indywidualna historia każdego z bohaterów) jest kierowana przez Boga. I nie ważne, czy jest się Matką Boga, św. Józefem, przygłupawym psem albo osłem o niespełnionych marzeniach... Każdy jest w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. Więcej. Wszystko ma swój cel i miejsce w boskich planach. Każdy i wszystko.

Spotkałem się w różnych recenzjach zarzut i wyrzut, że oto tak piękna historia jest opowiedziana z perspektywy osła, że to zwierzęta ratują Świętą Rodzinę przed niebezpieczeństwem i niczego nie świadomi Maryja i Józef ciągle są popychani naprzód przez jakiegoś osła z wygórowanymi ambicjami i jego przyjaciela gołębia-megalomana. Że po prostu tak opowiedziana fabuła spłyca Historię Narodzenia i zwyczajnie chrześcijan obraża. Nie zgadzam się z tym. Mnie (a czuję się chrześcijaninem i katolikiem bardzo mocno) tak opowiedziana Historia bardzo przypadła do gustu. Oglądaliśmy ją w zestawie 5, 9, 33, 34 i 50+ lat i każdego rozśmieszyła do łez (kiedy trzeba), wzruszyła do łez (kiedy trzeba, nawet mnie kilka razy) a przede wszystkim pięknie przygotowała do tegorocznej Pierwszej Gwiazdki.

Na koniec przypomnieć chcę, że jest to kreskówka. W kinie rzeczywiście średni wiek widowni to było 6-12 lat. I im chcę oddać głos. Młodsza moja latorośl pod koniec filmu siedziała mi już na kolanach i nieco przejęta mówiła “wiem, że to się dobrze skończy, prawda?”. A starsza latorośl na pytanie moje o to, czy tak mogło być naprawdę odpowiedziała dyplomatycznie: “kto wie?”

...znowu reklama i to niemiecka.

Uwaga - będzie znowu o reklamie. I to naszego zachodniego sąsiada. Pięć lat temu (chyba) widziałem ją po raz pierwszy i mimo mojej słabej znajomości niemieckiego docenić musiałem geniusz hasła reklamowego.

Was wäre Weihnachten ohne Kinder - Czym byłyby święta bez dzieci?
Hasło zupełnie bez znaczenia, gdyby nie fakt, że Kinder to nie tylko "dzieci", ale oczywiście i marka czekoladek.
Ta sama reklama buszuje w polskiej telewizji. Jednak jej twórcy nie poszaleli. W języku polskim kalka jest nie do zrobienia, ale mogliby dać z siebie coś więcej. A tak...
Niemiecka wersja reklamy pozostaje w tym wypadku dużo lepsza... Ciekawe jak się potoczą losy tegorocznych xmas adverbs - na razie wieje nudą.