licznik

Widziałem już Pierwszą Gwiazdkę

Chodzi oczywiście o film a raczej kreskówkę. Od razu, gdy zobaczyłem zwiastun to byłem pewien, że muszę to zobaczyć jeszcze przed świętami. Bałem się trochę, że zwiastuny w 2 minutach pokazują czasem tylko te najlepsze fragmenty a cała reszta 118 minut będzie do bani, ale niech tam! Bardziej mnie zastanawiało, co zrobić by bez podejrzeń pójść na kreskówkę. Na szczęście mam dzieci. Udało się!


Film pokazuje wydarzenia z początku naszej ery w Nazarecie, Jerozolimie no i oczywiście w Betlejem. No bo to “pierwsza” gwiazdka - chronologicznie. Film w przecudowny dla mnie sposób pokazuje znaną wszystkim Historię Narodzenia Jezusa z perspektywy osła i jego przyjaciela gołębia. W kreskówce przewija się jeszcze sporo zwierząt, które rozumieją się między sobą. Ludzie ich natomiast raczej słabo.

Przyznać trzeba, że film daleki jest w szczegółach od prawdy biblijnej, tradycji chrześcijańskiej a także faktów historycznych. Narodzenie Jezusa jest pokazane dokładnie jako początek naszej ery. Zwiastowanie w Nazarecie ma miejsce już po zachodzie słońca. Gwiazda Betlejemska pojawia się (i towarzyszy bohaterom) od samego początku filmu - czyli od Zwiastowania. Rzeź Niewiniątek to tak naprawdę poszukiwania brzemiennej Maryi już od Nazaretu i tak naprawdę wcale się nie dokonuje. Trzej Mędrcy ze Wschodu przybywają do Nowonarodzonego w Noc Narodzenia niemal razem z pasterzami...

Moimi zdaniem jedne uproszczenia wprowadzone w scenariuszu pomagają zrozumieć tę całą Historię młodemu widzowi, bo to głównie dla dzieci jest ten film. Z drugiej strony, dzieci same nie oglądają filmu w kinie, bo przychodzą z mamą, tatą, babcią… kimkolwiek innym i to może być przyczynek do pięknej rozmowy o tej wspaniałej Historii. Nieścisłości i braki wcale mi nie przeszkadzają.

Najpiękniejsze w tej fabule jest to, że wiele razy pokazana jest siła modlitwy i to, że cała ta Historia (Historia Zbawienia, ale i każda indywidualna historia każdego z bohaterów) jest kierowana przez Boga. I nie ważne, czy jest się Matką Boga, św. Józefem, przygłupawym psem albo osłem o niespełnionych marzeniach... Każdy jest w odpowiednim czasie i odpowiednim miejscu. Więcej. Wszystko ma swój cel i miejsce w boskich planach. Każdy i wszystko.

Spotkałem się w różnych recenzjach zarzut i wyrzut, że oto tak piękna historia jest opowiedziana z perspektywy osła, że to zwierzęta ratują Świętą Rodzinę przed niebezpieczeństwem i niczego nie świadomi Maryja i Józef ciągle są popychani naprzód przez jakiegoś osła z wygórowanymi ambicjami i jego przyjaciela gołębia-megalomana. Że po prostu tak opowiedziana fabuła spłyca Historię Narodzenia i zwyczajnie chrześcijan obraża. Nie zgadzam się z tym. Mnie (a czuję się chrześcijaninem i katolikiem bardzo mocno) tak opowiedziana Historia bardzo przypadła do gustu. Oglądaliśmy ją w zestawie 5, 9, 33, 34 i 50+ lat i każdego rozśmieszyła do łez (kiedy trzeba), wzruszyła do łez (kiedy trzeba, nawet mnie kilka razy) a przede wszystkim pięknie przygotowała do tegorocznej Pierwszej Gwiazdki.

Na koniec przypomnieć chcę, że jest to kreskówka. W kinie rzeczywiście średni wiek widowni to było 6-12 lat. I im chcę oddać głos. Młodsza moja latorośl pod koniec filmu siedziała mi już na kolanach i nieco przejęta mówiła “wiem, że to się dobrze skończy, prawda?”. A starsza latorośl na pytanie moje o to, czy tak mogło być naprawdę odpowiedziała dyplomatycznie: “kto wie?”