licznik

…i po choince

Nie rozumiem osób, które mają małą choinkę i tylko pakują ją w styczniu, aby w grudniu rozpakować, podłączyć i świętować. Ubieranie i rozbieranie choinki jest wielką przygodą jak i swoistym rytuałem. 2 lutego to już naprawdę ostatni dzwonek aby drzewko, które symbolizuje nam święta, w końcu rozebrać.

Niektórzy czekają do „kolędę” (piszący te słowa np.) i jak już przyjdzie ksiądz to się rozbierze, inni „aż się zacznie sypać”, inni do Trzech Króli a jeden z moich sąsiadów wyrzucił ją tuż po Sylwestrze. Jak kto woli. Żartowałem kiedyś, że za trzymanie choinki po 2 lutego należą się kary jakieś kościelne. No ale wiedziałem także, że oświetlone drzewka są niejednokrotnie ozdobą bali i zabaw karnawałowych. A ten mamy w tym roku wyjątkowo długi, bo aż do końca lutego.

A właściwie dlaczego 2 lutego? W tym roku, jak wspomniałem Popielec nam wypada dopiero 1 marca, ale czasem wypada on w pierwszym tygodniu lutego! Trudno się wtedy pogodzić, że 2 lutego jeszcze „Dzisiaj w Betlejem…” a kilka dni później „Wisi na krzyżu…”

Wszystkiemu tu jest „winna” reforma posoborowa. Wcześniej, przed Soborem Watykańskim II, były Niedziele po Trzech Królach, które uznawano, za okres Bożego Narodzenia i ten kończył się dopiero 2 lutego. W Polsce tradycja okazuje się być silniejsza niż liturgiczna reforma i gdy wszędzie niemal milknie w kościołach śpiew kolęd oraz likwiduje się szopki od niedzieli po Trzech Królach, to u nas Chrystus się rodzi ponad miesiąc. I tak zgodnie z tradycją, można śpiewać kolędy do 2 lutego. Przeciwnicy będą się upierać, że „można” nie oznacza wcale, że „trzeba”. Ale już 3 lutego nigdzie nie jest napisane, że „można”, więc kolędujmy póki czas!