Na tak postawione pytanie, moja odpowiedź może być tylko
jedna. Nie. A boję się, że w niektórych przypadkach to już ostatni dzwonek, by zacząć.
Wyobraźmy sobie, że zasiadamy do wigilijnego stołu i
zaczynami intonować pierwszą w sezonie kolędę np. „Wśród nocnej ciszy”. Dorośli
śpiewają – a jakże! Młodzież też pewnie śpiewa, bo czemu nie! A najmłodsi?
Zanim sobie przypomną, że to jest kolęda, że się śpiewa kolędy (!) to już się
skończy. Chcemy, aby dzieci śpiewały z nami kolędy? Trzeba je z nimi osłuchać.
Znam przypadek (nieco skrajny, ale dzięki temu mocno
wyrazisty) przedszkola, gdzie od połowy listopada nauczycielka raz dziennie,
podczas swobodnej zabawy, puszczała dzieciom trzy kolędy. Najpierw co kilka
dni, a potem codziennie. Trzy kolędy to niecałe 10 minut. Gdy nadszedł czas by
przećwiczyć jasełka, to dzieci kolędy już umiały. I nikt ich tego nie musiał
uczyć. Tak też może być w każdym domu.
Puszczajmy kolędy z nagrań – śpiewajmy je! Nawet przed świętami.
Niekoniecznie codziennie, ale naprawdę warto! Trzeba sobie przypomnieć (a może
nauczyć jakieś nowej, lub dalszych zwrotek już tych znanych?), aby gdy zaświeci
pierwsza gwiazda nie przypominać sobie jak to leciało, ale z radością i śpiewem
na ustach przywitać Nowonarodzonego! Hej kolęda!