BALLADA WIGILIJNO-PREZENTOWA
W noc Wigilijną, gdy wszyscy spali
najedzeni i zmęczeni,
Pod pięknym drzewkiem, w środku pokoju
Gadali sobie anieli.
— Widzisz — rzekł jeden — mamy tu czekać
Aż przyjdzie Dzieciątko Boże.
Da nam prezenty każdemu tutaj
a ja je pod drzewko włożę.
— Sobie nie żartuj — mówi ten drugi,
— Bo to jest poważna sprawa
Święty Mikołaj przecież rozdaje
Prezenty to jest podstawa!
— Puknij się w głowę swym lewym skrzydłem!
— mówi ten pierwszy z uśmiechem.
— Święty przez komin tu się nie wciśnie
Nawet z największym wydechem.
Aż przyjdzie Dzieciątko Boże.
Da nam prezenty każdemu tutaj
a ja je pod drzewko włożę.
— Sobie nie żartuj — mówi ten drugi,
— Bo to jest poważna sprawa
Święty Mikołaj przecież rozdaje
Prezenty to jest podstawa!
— Puknij się w głowę swym lewym skrzydłem!
— mówi ten pierwszy z uśmiechem.
— Święty przez komin tu się nie wciśnie
Nawet z największym wydechem.
— Uważaj sobie — mówi tamtemu
— bo jak cię święty usłyszy,
To się tak wkurzy, że ci biednemu
Wytarga za karę uszy!
— Wy się nie kłóćcie! — usłyszą nagle
Od gwiazdki co jest na niebie.
— No bo niektórzy myślą, że dzisiaj
Mają prezenty ode mnie…
I tak powstała największa kłótnia
W dziejach tych pięknych, wielkich świąt.
Kto te prezenty w końcu przynosi?
Ktoś blisko czy daleko stąd?
Tako w tej kłótni się wymęczyli,
Że wszyscy zgodnie posnęli.
Gdy się zbudzili to już pod drzewkiem
Mnóstwo prezentów znaleźli.
Dwaj aniołkowie się zawstydzili
A gwiazdka nieco przygasła…
Bo wiedzieć chcieli kto da prezenty…
Ale okazja ta prysła.
Tak więc co roku każdy wymyśla
Co i od kogo dostanie.
Lecz to nie ważne, bo najważniejsze
By zrozumieć świętowanie.
A w nim nie prezent i nie choinka
Ani opłatek — choć pyszny.
Ale rodzina. No bo w Rodzinie
Narodził się dziś Najwyższy.
— bo jak cię święty usłyszy,
To się tak wkurzy, że ci biednemu
Wytarga za karę uszy!
— Wy się nie kłóćcie! — usłyszą nagle
Od gwiazdki co jest na niebie.
— No bo niektórzy myślą, że dzisiaj
Mają prezenty ode mnie…
I tak powstała największa kłótnia
W dziejach tych pięknych, wielkich świąt.
Kto te prezenty w końcu przynosi?
Ktoś blisko czy daleko stąd?
Tako w tej kłótni się wymęczyli,
Że wszyscy zgodnie posnęli.
Gdy się zbudzili to już pod drzewkiem
Mnóstwo prezentów znaleźli.
Dwaj aniołkowie się zawstydzili
A gwiazdka nieco przygasła…
Bo wiedzieć chcieli kto da prezenty…
Ale okazja ta prysła.
Tak więc co roku każdy wymyśla
Co i od kogo dostanie.
Lecz to nie ważne, bo najważniejsze
By zrozumieć świętowanie.
A w nim nie prezent i nie choinka
Ani opłatek — choć pyszny.
Ale rodzina. No bo w Rodzinie
Narodził się dziś Najwyższy.